toffi
Mleczny smak tych słodyczy w nierozerwalny sposób kojarzy mi się z dzieciństwem, kiedy w wyniku " przejściowych trudności" w sklepach w sposób trwały z pólek zniknęły wszystkie produkty.
Czas ten pokazał, jak zaradne potrafią być gospodynie naszych domów ( w moim przypadku była to mama i babcia), które w okresie chronicznego braku podstawowych artykułów spożywczych w kuchni wyczarowywały prawdziwe rarytasy.
Dziś pomimo, że sklepowe półki, uginają się od przeróżnych produktów, warto czasami przypomnieć sobie smak, najprostszych domowych słodyczy.
Tak też jest w przypadku prezentowanego dziś przepisu.
Jest to jedna z wielu wersji słodkości, jakie wykonywane były samodzielnie w domach.
Toffi można było zrobić o ile tylko, udało się zdobyć śmietanę dobrej jakości.
Jeżeli brakło śmietany, to do wyrobu podobnych wyrobów, używano mleka i wychodziły pyszne, ciągnące się krówki, ale to już temat na oddzielną historię.
Tak więc dziś zajmijmy się wyrobem pysznych, delikatnie kruchych cukierków o wspaniałym, śmietankowym smaku.
składniki
250 ml słodkiej śmietany 30%
100 g masła
2 łyżki cukru waniliowego
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki cukru brązowego
W przepisie pragnąc odtworzyć, dawny smak słodyczy, użyłem części cukru brązowego, ponieważ dawniej słodkie toffi w moim domu, wyrabiano z nie oczyszczonego cukru (mój wuj otrzymywał taki cukier w ramach deputatu z zakładu pracy), który to dodawał całości dodatkowej nuty smaku.
sposób wykonania
Do rondla wkładamy masło, roztapiamy je, dodajemy cukier i śmietanę.
Gotujemy na niewielkim ogniu często mieszając, aż zredukujemy objętość ( trwa to zazwyczaj ponad godzinę) i całość zgęstnieje.
Kiedy na łyżce, podczas mieszania, będzie zostawać warstwa masy
a kolor zmieni się na złocisto brązowy, rondel zdejmujemy z ognia i masę przelewamy do foremki, wyłożonej aluminiową folią ( lub pergaminem).
Nie do końca wystudzone toffi ( jeżeli masa całkowicie wystygnie, cukierki będą się kruszyć), kroimy w kwadraty nożem ( wpierw zwilżonym ciepłą wodą).
Studzimy, zdejmujemy z folii i podajemy.
zjadłabym wszystkie kosteczki!
OdpowiedzUsuńMmm, nie ma jak domowe krówki :)
OdpowiedzUsuń