Kilka ostatnich dni, przyniosło z północy jesienne chłody, które zmroziły owoce dzikiej róży na krzewach.
Jest to znak, że nie należy dłużej czekać z ich zbiorem.
Wiadomo, po fali nocnych przymrozków, owoce róży miękną i nabierają słodyczy, niestety wiedzą o tym również ptaki, dla których właśnie teraz, te niewielkie owoce stanowią prawdziwy przysmak.
Wykorzystajmy więc kilka najbliższych, słonecznych dni, by uprzedzić ptaszyska, zebrać owoce i nastawić z nich nalewkę, która oprócz wybornego smaku, będąc skarbnicą cennych dla naszego zdrowia składników, pomoże nam przetrwać zimowe mrozy.
składniki
0,5 l spirytusu
200 ml miodu ( najlepiej lipowego)
0,5 l wódki
200 g cukru
sposób wykonania
Z umytych owoców róży, usuwamy czarne końcówki kwiatostanów, oraz szypułki ( nie usuwamy nasion).
Owoce wsypujemy do słoja, ze szczelnym zamknięciem, dodajemy miód i całość zalewamy spirytusem.
Słój stawiamy na parapecie w słonecznym miejscu, na cztery tygodnie, co dwa, trzy dni wstrząsając słojem.
Po czterech tygodniach, przez płótno, zlewamy spirytus z owoców, do szczelnego gąsiora, lub butli.
Teraz do słoja z owocami róży wsypujemy cukier i wlewamy wódkę.
Słój z powrotem trafia na parapet, na kolejne cztery, sześć tygodni, a następnie zlewamy ( znów przez płótno) nastaw i łączymy go ze zlanym wcześniej spirytusem.
Całość dokładnie mieszamy i przelewamy do butelek.
Butelki przekładamy w ciemne, chłodne miejsce i pozwalamy nalewce dojrzewać, nie krócej niż trzy miesiące.
Zadowalające efekty nalewka osiągnie już po pół roku dojrzewania, ale jeśli wstrzymamy się z degustacją przez rok, lub dłużej, to otrzymany trunek, będzie miał smak wprost wyborny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz