Czarny bez, podobnie zresztą jak dzika śliwa, są na stałe wplecione w nasz krajobraz.
Przyzwyczailiśmy się do mijania tych niepozornych drzew obojętnie, czasami tylko wiosną, na chwilę przystaniemy przed krzakiem bzu, spoglądając na jego kwiaty.
Nie zrozumiem nigdy jak to się dzieje, że większość z nas, wprost oczarowana jest zapachem kwitów bzu a później wcale nie zwraca uwagi, na jego owoce.
Przecież cała dobroć która, tak pięknie pachnie wiosną, przyciągając ludzi i pszczoły, później w letnich miesiącach dojrzewa. By jesienią obdarować nas prawdziwym skarbem natury, zamkniętym w małym niepozornym owocu.
Niekiedy krzywi się ktoś, na wspomnienie cierpkiego, zaprawionego odrobiną goryczy smaku bzu, lecz czy dobre wytrawne wino, nie posiada w smaku cierpkiej nuty.
Poza tym dodanie do nalewki owoców bzu, mirabelek (lub innych śliwek), powoduje że gorycz znika a my możemy delektować się smakiem nalewki.
1 kg czarnego bzu
1 kg mirabelek
0,5 l spirytusu
0,5 l wódki
0,5 kg cukru
0,5 kg miodu
Sposób przygotowania
Drylujemy owoce mirabelki, mieszamy je z owocem czarnego bzu i wkładamy do słoja ze szczelnym zamknięciem.
Do słoja dokładamy również miód, cukier, oraz alkohol, całość mieszamy i szczelnie zamykamy.
Słój odstawiamy na słoneczne miejsce i czekamy, potrząsając nim na początku co dwa a potem trzy dni, dopóki cukier całkowicie się nie rozpuści.
Owoce śliwek użyte do tej nalewki wydrylowałem, ponieważ po trzech tygodniach, zlewam nalewkę do butli a z owoców robię pyszną zaprawę do mięs.
Jeżeli nie mamy ochoty na robienie zapraw, to trzymamy owoce w słoju znacznie dłużej.
Wiem że, w robieniu nalewek, okres oczekiwania jest najtrudniejszy.
Lecz brak pośpiechu, jest później sowicie wynagradzana.
Wiedzą o tym cierpliwi, którzy zlewają nalewkę, najszybciej po dwóch miesiącach.
Zaś prawdziwi koneserzy przelewają trunek do butelek, po pół roku i odstawiają do piwniczki, by dalej dojrzewała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz