wtorek, 20 października 2015

karkówka z pieczarkami i groszkiem

   karkówka z marchewką i pieczarkami


Danie równie proste w przyrządzeniu, co smaczne.
Ponadto karkówka przygotowana w większej ilości, wprost idealnie pasuje na obiad, który możemy odgrzać w środku tygodnia, kiedy brak nam czasu ma gotowanie. 


składniki dla sześciu osób

1000 g ładnie przerośniętej karkówki
200 g pieczarek
3 marchewki
200 g zielonego groszku ( mrożonego lub konserwowego)
3 niewielkie  cebule
2 ząbki czosnku
2 łodygi selera naciowego
2 łyżki masła
4 łyżki oleju
2 łyżki octu jabłkowego
2 łyżki domowego maggi
szczypta majeranku
sól, pieprz


sposób przygotowania


Karkówką kroimy w grubą kostkę, kawałki mięsa przekładamy do miski, oprószamy  je pieprzem, solimy, oraz doprawiamy dwiema łyżkami octu jabłkowego i maggi, a następnie odstawiamy w chłodne miejsce na dwanaście godzin.

Na rozgrzaną  dużą patelnię ( z przykrywką) wlewamy cztery łyżki oleju i przesmażamy, aż do zeszklenia pokrojone w drobną kostkę  dwie cebulę.
Dodajemy do cebuli, posiekany drobno czosnek,  pokrojone w plastry łodygi naciowego selera, smażymy przez 3-4 minuty, a następnie dokładamy na patelnię mięso wieprzowe, smażąc całość na dość dużym ogniu przez pięć minut.

Teraz możemy do mięsa  dodać marchewki, obrane ze skóry i pokrojone w plastry, całość nakrywamy przykrywką i dusimy przez 30 minut.
Na drugiej patelni rozgrzewamy dwie łyżki masła, dodajemy, drobno posiekaną, ostatnią cebulę, a kiedy się zeszkli na patelnię kładziemy pokrojone w plastry pieczarki.
Całość smażymy na dużym ogniu, przez pięć minut a następnie przekładamy grzyby do garnka z karkówką.
Do mięsa dodajemy jeszcze groszek, doprawiamy szczyptą majeranku, solą oraz pieprzem ( wcześniej próbując) i po ponownym zagotowaniu podajemy z kaszą lub innymi ulubionymi dodatkami.

sobota, 17 października 2015

pieczony omlet ze smażonymi jabłkami

               omlet z jabłkami


W sobotni, lub niedzielny poranek, warto w domu przygotować posiłek, który wszystkich wprawi w dobry nastrój.
Niewątpliwie takim daniem jest owocowy omlet, podany z konfiturą.
Niedogodnością tego dania, przygotowywanego na patelni, jest smażenie posiłku "na raty", osobno dla każdego z domowników ( chyba że użyjemy czterech, lub pięciu patelni na raz).
Dziś pragnę przedstawić prosty sposób, w jaki ominąłem ten problem,  zamiast na patelni, przygotowuję omlet w piekarniku i wtedy, bez kłopotu ,wszyscy razem mogą zasiąść do śniadania.

składniki

Danie dla czterech osób


1 szklanka mąki
½ szklanki mleka
6 jajek
2 łyżki cukru brązowego
2 jabłka
2 łyżki masła

dodatkowo
masło do smarowania formy






sposób przygotowania


Jajka wbijamy do miski i rozmącamy je trzepaczką. 
Następnie dodajemy do jaj cukier, mąkę, mleko, całość mieszamy i odstawiamy na dwadzieścia minut.
W tym czasie na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy na nią pokrojone w cząstki jabłka, smażąc je prze trzy minuty ( jabłka mają się tylko zrumienić).

Żaroodporne naczynie (może to być pokrywa od brytfanki), smarujemy grubo masłem.
Do masy z mąki, jaj i mleka dodajemy przesmażone cząstki jabłek, całość ponownie mieszamy i wlewamy do wysmarowanej formy.

Naczynie z ciastem wstawiamy na 25-30 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni
Po upieczeniu omlet od razu kroimy i podajemy z dodatkiem ulubionej konfitury.

piątek, 16 października 2015

klasyka w kuchni czyli spaghetti bolognese

                                    spaghetti bolognese 

Dziś pragnę nieco przybliżyć przepis z którym wielu z nas, spotkało się już  w kuchni.
Ja jednak, chciałbym przywrócić temu klasycznemu daniu, moc jego pierwotnych, podstawowych składników.
Tak się powiem, niestety niezbyt szczęśliwie, składa że ta potrawa o włoskim rodowodzie, została mocno "obdarta" ze składników, które początkowo wchodziły w jej skład.
Składniki sosu bolońskiego, to nie tylko pomidory, oliwa i czosnek, ale również, naciowy seler, papryka, czy w końcu masło, które na północy Włoch, z lubością dodawane jest do wielu potraw.
A jak wiadomo Bolonia  to już nawet nie środkowe, lecz północne Włochy, a w dodatku położona jest ledwie o godzinę jazdy ( oczywiście zakładając że jedziemy autostradą), od innego słynnego miasta, Parmy.
Tak więc i w przepisie, nie może zabraknąć dodatku z twardego, długo dojrzewającego, parmeńskiego sera.


składniki dla trzech osób

300 g mięsa wołowego
3 niewielkie cukrowe cebule
2 ząbki czosnku
2 łodygi selera naciowego
1 papryka czerwona
3 pomidory
500 g makaronu spaghetti
4 łyżki oliwy
2 łyżki masła 
szczypta suszonej bazylii
odrobina startego sera typu parmeńskiego
sól, pieprz
dodatkowo do posypania natka pietruszki lub świeża bazylia



sposób przygotowania

Mięso wołowe drobno siekamy,  nie mielimy go ponieważ mielenie, zmienia strukturę mięsa (staje się maziste i ciągliwe, a nie o to w tym przepisie chodzi), następne oprószamy je pieprzem, delikatnie solimy i odstawiamy w chłodne miejsce.

Na rozgrzaną  dużą patelnię ( z przykrywką) wlewamy cztery łyżki oliwy, dokładamy dwie łyżki masła i przesmażamy, aż do zeszklenia pokrojoną w drobną kostkę cebulę.
 Do  zeszklonej cebuli, dodajemy posiekany drobno czosnek i pokrojone w plastry łodygi naciowego selera, smażymy przez 3-4 minuty, a następnie dokładamy na patelnię mięso wołowe, smażąc całość na dość dużym ogniu przez pięć minut.

Teraz możemy do mięsa i warzyw dodać pomidory obrane ze skóry i pokrojone w cząstki, oraz pokrojoną w cienkie paski paprykę. całość  doprawiamy solą , pieprzem, oraz szczyptą bazylii, nakrywamy przykrywką i dusimy przez 20-25 minut. 

W tym czasie w oddzielnym garnku gotujemy makaron.
Po ugotowaniu, makaron odcedzamy na sicie i powrotem wrzucamy do garnka.
Do tego samego garnka dodajemy nasz sos, całość mieszamy, pokrywając makaron sosem, a następnie wykładamy na talerze.

Przed podaniem posypujemy nasz makaron startym parmeńskim serem i posiekaną natką pietruszki (lub świeżą bazylią).



szarlotkowy pleśniak

                 szarlotkowy pleśniak

Jabłka są dobre w każdej postaci, smażone, pieczone, duszone, czy też w cieście.
A jeżeli w cieście, prócz jabłek, znajdzie się puszysta bezowa masa, to i radość z takiego deseru, będzie podwójna .

składniki


400 g miękkich jabłek
300 g mąki
2/3 kostki masła
2/3 szklanki cukru
4 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczeni 
2 łyżki mąki ziemniaczanej



sposób przygotowania

W misce z mąki, masła czterech żółtek i trzech łyżek cukru wyrabiamy ciasto (na początku nożem a później w rękach), tak długo, aż wszystkie składniki nie połączą się w jednorodną masę. Następnie z ciasta formujemy  dwie kule ( większą ok 60% ciasta i mniejszą 40%). Większą kulę  wstawiamy na 30 minut  w chłodne miejsce, zaś mniejszą  wkładamy do zamrażarki na 50-60 minut.

Wyjęte z lodówki ciasto przekładamy  do formy, ( ja używam okrągłej tortownicy 32 cm) rozkruszamy je w dłoniach a następnie równomiernie rozkładamy po całym dnie formy i niezbyt mocno uklepujemy . 
Ciasto wkładamy do nagrzanego piekarnika, piekąc je w temperaturze 180 stopni przez 15-20 minut. 
Następnie ciasto z piekarnika wyjmujemy i studzimy.

W tym czasie obieramy jabłka i kroimy je w cienkie plastry.

Akurat do tego wypieku użyłem bardzo " kruchej"odmiany jabłek, więc nie chcąc aby zrobił się z nich mus, nie przesmażałem ich.
Jeżeli użyjecie jabłek twardszych, to należy je przed dodaniem do ciasta przesmażyć.
W tym celu na płycie rozgrzewamy rondel, wrzucamy do niego kawałki jabłek i smażymy przez trzy minuty ( tylko aby trochę zmiękły), jeżeli jabłka są bardzo kwaśne dosypujemy do nich trochę cukru.
Zdejmujemy rondel z palnika i dodajemy  gorącą jabłkową masę, do tortownicy, na wypieczony spód ciasta.
Następnie, łopatką wyrównujemy górę jabłkowej warstwy.

Białka jaj ubijamy na sztywną pianę, dodając do nich ( stopniowo) pozostały cukier, oraz mąkę ziemniaczaną.
Ubitą masę przelewamy do tortownicy na ułożone jabłka.

Wyjmujemy z zamrażarki kulę ciasta i trzemy ją na tarce, o dużych oczkach.
Startą masą posypujemy nasze ciasto, wyrównujemy powierzchnię i całość wkładamy do piekarnika, nagrzanego do 180 stopni.
Pieczemy przez 30 minut, po czym wyjmujemy studzimy ciasto i podajemy.



puszysty omlet ze słodkimi gruszkami

                                omlet z gruszkami

W  pochmurny poranek, warto podarować sobie odrobinę słońca, choćby tylko na talerzu.
Posiłek wykonany z puszystego omletu, nie tylko jest błyskawiczny w przygotowaniu, ale przywraca również, słoneczny uśmiech na naszej twarzy.

składniki na jedną porcję


2 jajka
30 ml mleka
1 niewielka gruszka ( lub pół większej)
1 łyżka miodu
1 łyżka masła



sposób przygotowania


Gruszkę dzielimy na pół, usuwamy z niej gniazdo nasienne i kroimy ją w cienkie plastry.


Na rozgrzaną patelnię kładziemy masło i wrzucamy plastry gruszki, smażąc je przez trzy minuty ( pod koniec smażenia, dodajemy na patelnię łyżkę miodu).
W tym czasie oddzielamy białka jaj, wlewamy je do miski i ubijamy na sztywną pianę.
Do ubitych białek, dodajemy mleko, oraz żółtka jaj,  mieszamy całość widelcem lub trzepaczką i wlewamy na patelnię. 


Jajeczną masę mieszamy ( najlepiej drewnianą łyżką), na patelni z gruszkami, przykrywamy patelnię pokrywką, mocno zmniejszamy moc płomienia i całość smażymy przez 10-12 minut.
Następnie zdejmujemy pokrywkę z patelni i przekładamy omlet na talerz.
Jeszcze tylko smarujemy omlet ulubioną konfiturą (po nie wypieczonej stronie), składamy go na pół i podajemy.








chleb mieszany z czerstwym razowym pieczywem

chleb z czerstwym razowym pieczywem

Gdyby nie dodatek, czerstwego pieczywa z poprzedniego wypieku, to ten chleb byłby zwyczajnym, wiejskim bochenkiem, wyrobionym z pszennej mąki na żytnim zakwasie.
Ktoś może , słusznie zapytać, czy propozycja pieczenia chleba z takim dodatkiem to nie zwykła fanaberia.
Otóż nie, po pierwsze, dodatkowy składnik sprawia że wypieczony bochenek dłużej zachowuje swą świeżość.
A po wtóre, przyjęło się w naszej tradycji, że grzech to ciężki, chleb ( choćby i czerstwy) wyrzucać.
Tak więc dziś przedstawiam propozycję na "uratowanie" w moim domu czerstwego wypieku.


sposób wypieku jednego dużego  bochenka

zaczyn
1 szklanki mąki żytniej razowej
4 łyżki zakwasu 
1 szklanki letniej wody






wypiek
kawałek razowego czerstwego pieczywa ( około 150 g)
3 szklanki mąki pszennej
woda
0,5 łyżeczki soli







sposób wykonania

Do miski  wsypujemy szklankę mąki żytniej razowej, wlewamy szklankę wody oraz dodajemy cztery łyżki  aktywnego zakwasu, całość mieszamy drewnianą łyżką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia  na dwanaście, czternaście godzin.
W drugim naczyniu  kawałek razowego, czerstwego chleba, zalewamy szklaną wrzącej wody, przykrywamy nakrywką i odstawiamy na dwanaście godzin.

Do wyrośniętego zaczynu ( wcześniej odbieramy z zaczynu cztery łyżki ciasta i chowamy w chłodne miejsce,będzie to zakwas na kolejny chleb) dodajemy, mąkę pszenną , sól, oraz rozdrobnione, w dłoniach czerstwe pieczywo ( ważne jest aby nie było w nim, grubszych, nie rozmoczonych kawałów) 


Całość mieszamy, dodając ( jeżeli będzie taka potrzeba) letnią wodę tak by powstało dość elastyczne ciasto, które  możemy wyrabiać w rękach ( ciasto nie może być "za twarde"). 
Ilość wody zależy od mąki i nie sposób podać dokładnych proporcji. Zasadą której należy się trzymać jest uzyskanie konsystencji zwartego, elastycznego  ciasta.
Tak wyrobione ciasto,  formujemy na dwu centymetrowej grubości placek.
Następnie zakładając kawałki ciasta na siebie, formujemy z niego podłużny bochenek.
Chleb układamy na wysypanej mąką blasze, zostawiając go na godzinę, w ciepłym miejscu.
Po godzinie ponownie zagniatamy bochenek ( kawałki ciasta zakładamy na siebie dwu, trzykrotnie)

Teraz bochenek możemy ułożyć na blasze, wyłożonej pergaminem.  
Dłonią zwilżoną wodą, wyrównujemy wierzch bochenka i odstawiamy  go w  ciepłe miejsce, na dwie, trzy godziny do wyrośnięcia (chleb powinien podwoić swoją objętość).


Kiedy ciasto wyrośnie nagrzewamy piekarnik do 240 stopni i wkładamy chleb do piekarnika.


W piekarniku nagrzanym do 240 stopni pieczemy bochenek przez 15 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy przez dalsze 30-35 minut.

Upieczony chleb zostawiamy do wystygnięcia, na kilka godzin, ponieważ ciepły bochenek podczas krojenia będzie się kruszył a nóż podczas krojenia, będzie "klei" się do chleba.


czwartek, 15 października 2015

gruszkówka czyli nalewka z gruszek

                                          nalewka z gruszek

Wyrób prezentowanego dziś trunku, choć nie jest szczególnie skomplikowany, dedykowany jest do osób, obdarzonych dużą dozą cierpliwości.
A dzieje się tak dlatego, że alkoholowy nastaw z gruszek, chronicznie nie cierpi pośpiechu i jeżeli nie jesteśmy w stanie, czekać na owoc naszej pracy kilkunastu miesięcy, to lepiej, od razu, zarzucić dalsze czytanie powyższego tekstu i zabrać się za inny, "szybszy" wyrób - chociażby cytrynówki ( też notabene pysznej, ale o tym innym razem).
Rzecz cała, trwa tak długo z powodu wyjątkowej niechęci, gruszkowych owoców, do oddawania swego smaku i doprawdy nie znam sposobu, by czas ten skrócić.
Ale jeżeli uzbrojeni w cierpliwość, proces wyrobu nalewki doprowadzimy do końca, to solennie wszystkich zapewniam, że efekt końcowy, wart jest czasu, który poświęcimy gruszkowej nalewce.


składniki
1 kg niewielkich dojrzałych gruszek
0,5 l wódki
0,5 l spirytusu
100 ml miodu
300 g cukru
2 cytryny
ewentualnie dodatkowo ( jeżeli ktoś lubi)
1-2 gwiazdki anyżu
5-6 strączków kardamonu


sposób wykonania

Cytryny obieramy ze skórki i wyciskamy z nich sok, wlewając go do sporej miski.

Gruszki, tylko zdrowe, dojrzałe owoce, najlepiej z którejś ze starych, rodzimych odmian, dzielimy na dwie części, pierwszą część, bez bez jakichkolwiek przebarwień na skórze kroimy tylko na pół.
Drugą cześć gruszek, obieramy ze skóry, również kroimy na pół i usuwamy z nich gniazda nasienne.
Wszystkie owoce mieszamy w misce z sokiem z cytryny, zapobiegając w ten sposób ich ściemnieniu.

Teraz owoce, wraz z  sokiem i skórką z cytryn przekładamy do słoja ze szczelnym zamknięciem, dodajemy do nich miód i ewentualnie anyż oraz kardamon.
Całość zalewamy wódką, oraz spirytusem ( miłośnicy wersji mocniejszych, mogą zmienić proporcje, odejmując część wódki, a w to miejsce dodając spirytus) i odstawiamy w nasłonecznione miejsce na rok.
Po roku, zlewamy nastaw z owoców do dużej butli ( albo gąsiora) i zasypujemy gruszki cukrem.
Nastaw z gruszek i cukru trzymamy, na parapecie, przez trzy miesiące, a następnie zlewamy ( filtrując  przez płótno) do butli, łącząc ze sobą razem zawartość obu nastawów.
( zlany wcześniej spirytus z miodem i z wódką). 
Wymieszaną nalewkę, odstawiamy w ciemne i chłodne miejsce, na kolejne trzy miesiące.
Następnie całość filtrujemy i przelewamy do butelek.

Butelki przekładamy w ciemne, chłodne miejsce i pozwalamy nalewce dojrzewać przez minimum dalsze pół roku.
Jak wspominałem na wstępie, jest to trunek nie znoszący pośpiechu, który swą dojrzałość osiąga w pełni po trzech, czterech latach.

Wystarczy więc uzbroić się w cierpliwość i "chwilę" zaczekać.

zapiekany bakłażan faszerowany wołowiną

                                           faszerowany bakłażan

Z reguły w kuchni, obchodzimy bakłażana szerokim łukiem.
Owszem, ze względu na jego dekoracyjny wygląd, lubimy ułożyć te dorodne warzywo  w naszym koszu, wśród innych warzyw, czy owoców.
Lecz jeśli przychodzi pora na przyrządzenie z niego posiłku, to najczęściej rozkładamy ręce, kręcąc głową i powtarzamy, że gorzki i z twardą skórą i że w ogóle .....

Uważam że najwyższa już pora skończyć z tymi, krzywdzącymi bakłażana, osądami.
Doprawdy, nie wiem skąd wzięło się przekonanie, że bakłażan jest gorzki i że aby go tej goryczy pozbawić, trzeba go w pierw osolić, później odstawić, wreszcie osuszyć... uff, od samego wyliczania, już się zmęczyłem.
W mojej kuchni, używam bakłażana nader często i oświadczam, z całą odpowiedzialnością za słowa, że kupując świeże, dojrzałe okazy ( o co wcale nie trudno na miejscowych straganach), ani razu nie trafiłem na gorzką sztukę.
Co zaś się tyczy jego ciemnej, grubej skóry, to po pierwsze, umiejętnie ( wstępnie) podpiekając bakłażana sprawimy ze skóra znacznie zmięknie, a po drugie, już sama barwa bakłażanowej skóry wskazuje, że znajduje się w niej tyle cennych , dla naszego organizmu, związków iż taka drobna niedogodność, jak jej twardość, absolutnie nie powinna nas zniechęcać.
Podsumowując ten nieco przydługi wstęp, apeluję jedzmy bakłażany jak najczęściej, szczególnie o tej porze roku, a wtedy nie tylko uchronimy nasz organizm przed jesiennymi infekcjami, ale również będziemy mogli cieszyć się jego bogatym smakiem, harmonijnie połączonym z mięsno serowym farszem.


składniki dla trzech osób

3 średnie bakłażany
350 g mięsa wołowego
3 niewielkie cukrowe cebule
6 sporych plastrów sera ( żółtego lub pleśniowego)
1 ząbek czosnku
2 łodygi selera naciowego
1 papryka czerwona
2 pomidory
6 łyżek oliwy 
szczypta bazylii
sól, pieprz



sposób przygotowania

Bakłażany przecinamy wzdłuż i usuwamy z nich miąższ łyżką, uważając, aby nie przedziurawić skóry
Wydrążone wnętrze bakłażana smarujemy oliwą ( zużywamy na to 4 łyżki), lekko solimy i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 20 minut.

W tym czasie przygotowujemy farsz
Mięso wołowe drobno siekamy ( możemy też użyć blendera, lub maszynki do mięsa), oprószamy je pieprzem, delikatnie solimy, a następnie odstawiamy w chłodne miejsce.

Na rozgrzaną  dużą patelnię ( z przykrywką) wlewamy dwie łyżki oliwy i przesmażamy, aż do zeszklenia pokrojoną w drobną kostkę cebulę.
Dodajemy do cebuli, posiekany drobno czosnek, przesiekany miąższ z wydrążonych bakłażanów i pokrojone w plastry łodygi naciowego selera, smażymy przez 3-4 minuty, a następnie dokładamy na patelnię mięso wołowe, smażąc całość na dość dużym ogniu przez pięć minut.

Teraz możemy do mięsa i warzyw dodać pomidory obrane ze skóry i pokrojone w cząstki, oraz pokrojoną w cienkie paski paprykę. całość  doprawiamy solą , pieprzem, oraz szczyptą bazylii, nakrywamy przykrywką i dusimy przez 7-10 minut. 






Ciepły farsz układamy w wyjętych z piekarnika bakłażanach, a następnie wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zapiekamy przez dwadzieścia minut. 
Na pięć minut przed końcem pieczenia na każdym faszerowanym bakłażanie układamy plastry sera.


Przed podaniem możemy nasze bakłażany posypać jeszcze posiekaną natką pietruszki, bazylią, lub szczypiorkiem.



orkiszowe chrupiące bagietki

                             orkiszowe bagietki

Dodatek orkiszowej mąki do wypieku sprawia, że nasze bagietki stają się nie tylko skarbnicą cennych mikroelementów, ale również zmienia się wprost nie do poznania, smak chrupiącego pieczywa.
Połączenie oryginalnego maślanego smaku, z surową, pierwotną prostotą orkiszu, daje efekt wprost niesamowity.
Zresztą sami możecie się o tym przekonać, wystarczy tylko w chwili wolnego czasu, upiec we własnej kuchni, orkiszowe bagietki.

składniki 
na trzy sztuki długości około 40 cm
300 g mąki orkiszowej Skworcu
350 g mąki pszennej
1 szklanka mleka
0,5 szklanki wody
1 łyżka cukru
25 g drożdży
2 łyżki masła
2 łyżki oliwy
1/2 łyżeczki soli

sposób wykonania

Do miski wsypujemy pokruszone drożdże, łyżkę cukru, szklankę mąki, zalewamy letnim mlekiem, mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (zaczyn musi podwoić swoją objętość).

Do miski z wyrośniętym zaczynem wsypujemy resztę mąki  pszennej zwykłej, dodajemy mąkę orkiszową, sól, dwie łyżki roztopionego masła i letnią wodę.


Całość mieszamy z początku nożem, lub drewnianą łyżką a później w rękach, łącząc dokładnie wszystkie składniki i wyrabiając elastyczne, dosyć zwarte ciasto, do momentu aż zacznie odchodzić nam od rąk ( w razie potrzeby dodajemy do ciasta nieco mąki lub wody).
Wtedy ciasto smarujemy oliwą i wkładamy do miski.


Misę z ciastem nakrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na półtorej godziny.

W tym czasie wyrabiamy ciasto w rekach, jeszcze co najmniej trzykrotnie, starając się wgnieść w drożdżową masę jak najwięcej powietrza.
Wyrośnięte ciasto dzielimy (dosyć ostrożnie, żeby nie "siadło") na trzy części, każdą  z nich formujemy w rękach (wysmarowanych oliwą) w podłużne buły.
Buły układamy na blasze wyłożonej pergaminem, lub wysmarowanej oliwą i zostawiamy jeszcze na dwadzieścia minut do wyrośnięcia.
W tym czasie nagrzewamy piekarnik do temperatury 200 stopni a następnie wkładamy bagietki do piekarnika, piekąc je, na złoty kolor, przez 20 minut. Wyjmujemy z piekarnika od razu po upieczeniu.
Bagietki zostawiamy, na co najmniej godzinę, by wystygły i gotowe.

środa, 14 października 2015

śliwki w czekoladzie

                               śliwki w czekoladzie

Ten niezwykle prosty przepis, niesie ze sobą zawsze wiele radości.
Czyż jest bowiem wśród nas osoba, która nie dała by się skusić na taki przysmak ?.
A jeżeli latem, udało nam się ususzyć własne śliwki i teraz właśnie ich użyjemy, do wykonania naszego deseru, to radość i satysfakcja będzie podwójna.

składniki


tabliczka dobrej gorzkiej czekolady
14-15 suszonych śliwek (u mnie podwędzanych wg tego przepisu)
50 ml koniaku




sposób przygotowania 

Suszone śliwki zalewamy koniakiem i odstawiamy je na pół godziny  ( lepiej nie trzymać dłużej owoców w alkoholu bowiem trudno będzie je później pokryć czekoladową polewą), następnie zlewamy alkohol, a śliwki układamy na ręczniku, aby nieco obeschły.

W niewielkim naczyniu, w kąpieli wodnej, roztapiamy tabliczkę gorzkiej czekolady ( jeżeli ktoś woli czekoladę mleczną może takowej użyć).

Śliwki pojedyńczo wkładamy do naczynia pokrywając je z każdej strony czekoladą.
Wyjmujemy pokryte czekoladą śliwki ( najlepiej pomóc sobie wykałaczką).
 Czekamy aż czekolada zastygnie na śliwkach, ja mocuję otoczoną czekoladą śliwkę, na wykałaczce, a samą wykałaczkę wbijam w przecięty na pół owoc pomarańczy, lub jabłka ( układając przeciętą  stroną na blacie).
Kiedy czekolada zastygnie zdejmujemy śliwki z wykałaczek i gotowe
 .


zupa rybna bouillabaisse

zupa rybna bouillabaisse

Gotowa zupa bouillabaisse

Ta zupa, nigdy nie ma podanych dokładnie składników z których była przyrządzana, a to dla tego, że z reguły gotowana była akurat z tego, co w danym dniu wpadło w rybackie sieci.
Rybacy zaś z takim upodobaniem raczyli się tą zupą, że w końcu jej sława obiła się echem w szerokim świecie.
Wraz z popularnością zaczęto dodawać do niej, różne coraz to bardziej wymyślne dodatki ( wino i egzotyczne przyprawy), odchodząc coraz dalej od jej pierwotnego, prostego smaku.
Dziś pragnę przedstawić przepis, jak najbardziej zbliżony do rybackiego oryginału ( jedyne czego doprawdy nie mogłem sobie odmówić, to dodanie szczypty szafranu), aby móc cieszyć się jej prostym, naturalnym smakiem.

składniki dla czterech osób

2 duże cebule
2 marchwie
1 duży pomidor
2 ząbki czosnku
1 limonka
4 łyżki oliwy z oliwek
skórka cytryny
1 papryka czerwona
szczypta szafranu
1 ząbek czosnku
natka koperku
oraz

owoce morza (kalmary, krewetki, małże)
filety ryb morskich
łączna waga ryb i owoców morza nie powinna być niższa niż 1 kg i nie wyższa niż 1,5 kg
2 l wywaru rybnego według tego przepisu


sposób przygotowania


W garnku rozgrzewamy oliwę i przesmażamy na niej cebulę pokrojoną  krążki, lekko ją szkląc. 
Do zeszklonej cebuli, dodajemy drobno posiekany czosnek, pokrojoną w kostkę marchew, skórkę z połowy cytryny, smażymy całość  przez 2-3 minuty.

Przesmażone warzywa zalewamy rybnym wywarem dodajemy filety ryb i gotujemy przez  5-7 minut ( mięso ryby powinno nabrać białej barwy).

Teraz dodajemy  obranego ze skóry i pokrojonego w cząstki pomidora, oraz paprykę pokrojoną w cienkie plastry.
Całość ponownie doprowadzamy do wrzenia, dokładamy owoce morza, solimy i pieprzymy, doprawiamy szafranem  oraz sokiem z wyciśniętej limonki i po trzech minutach gotowania garnek zdejmujemy z ognia. 
Wyciągamy z garnka skórę cytryny  i rozlewamy zupę na talerze, posypując każdą porcję drobno posiekanym koperkiem.










makrela pieczona w aromatycznych warzywach

                              makrela pieczona z warzywami

Kiedyś znajomy rybak powiedział mi, że gdyby w morzu, nie było tak dużo makreli, to traktowano by ją, jak królewską rybę.
Dziś muszę przyznać, że w jego słowach było dużo racji.
Delikatne, wprost rozpadające się, po upieczeniu, mięso makreli warte jest byśmy sięgali po nie o wiele częściej, niż zwykle ma to miejsce.
Jeżeli połączymy smak pieczonej ryby z duszonymi warzywami, to zyskamy nie tylko,  niezwykle smaczny posiłek, ale również zadbamy o własne zdrowie.

składniki dla czterech osób


3 świeże makrele 
2 papryki
3 pomidory
3-4 niewielkie cebule szalotki
2 łyżki oliwy
2 ząbki czosnku
natka pietruszki
sól, pieprz


  
sposób wykonania

Tuszki makreli myjemy, wycieramy papierowym ręcznikiem, nacieramy solą, oraz pieprzem i odstawiamy na godzinę,  w chłodne miejsce.

Pomidory wkładamy do miski i zalewamy je wrząca wodą, czekamy dwie minuty, wylewamy wodę i obieramy pomidory ze skórki.
Na patelni rozgrzewamy dwie łyżki oliwy a kiedy osiągnie odpowiednią temperaturę szklimy na niej pokrojoną w krążki cebulę.
Do zeszklonej cebuli, dodajemy drobno posiekany czosnek, oraz obrane ze skórki  i pokrojone w cząstki pomidory. 
Całość lekko solimy i dusimy przez 15-20 minut, często mieszając.
W tym czasie usuwamy z papryk gniazda nasienne i kroimy je na cienkie paski.  
Pokrojone papryki dodajemy do uduszonych warzyw, doprawiamy pieprzem i trzymamy na ogniu jeszcze przez 7-10 minut.

Ryby wyciągamy z lodówki, warzywa z patelni układamy na dnie  żaroodpornego naczynia.
Na warzywa układamy makrele i całość wkładamy do piekarnika, nagrzanego do 200 stopni.
Rybę i warzywa pieczemy przez 30 minut, a następnie naczynie wyjmujemy z piekarnika, rybę dzielimy na części, wykładamy na talerze i podajemy z warzywami,  posypując wcześniej całość, drobno pokrojoną natką pietruszki .