poniedziałek, 12 października 2015

przepis na łososia według litewskiego rybaka czyli carpaccio z Pałangi

                                   łososiowe carpaccio

Rzecz cała działa się w czasach, kiedy  spotkanie łososia,  naszych sklepach  rybnych, graniczyło z cudem.
Owszem w punktach centrali rybnej, bywały niekiedy egzemplarze morskie fauny ( nie za często), lecz z reguły jawiły się one pod postacią zapuszkowaną, lub rzadziej mrożoną, w postaci poławianego na Pacyfiku mintaja.
W tym czasie dane mi było pomieszkiwać w Pałandze, nadmorskiej miejscowości położonej na litewskim wybrzeżu.
Moją kwaterą był niewielki pokoik, na poddaszu  domu miejscowego rybaka.
Gospodarz mój, czasami przygotowywał posiłki ze świeżo złowionych ryb i to on był jedną z tych osób, które zaraziły mnie miłością, do  morza i wszystkiego co z nim związane.
Pamiętam, jak tuż przed mym wyjazdem, Albin ( tak miał na imię) przyniósł do domu dorodną sztukę, właśnie co wyciągniętego z sieci bałtyckiego łososia.
Zapytał wtedy, czy nie chciałbym zabrać tej ryby, ze sobą do domu.
Kiedy odparłem mu, że nie wiem jak taki łosoś, zniósłby  podróż ( w tamtym czasie, takie wynalazki jak podróżne lodówki, były nieosiągalne), on tylko uśmiechnął się z lekka i powiedział, że przygotuje rybę w taki sposób, iż bez szwanku zniesie kilkunastogodzinną podróż

Jak rzekł tak i zrobił, a ja dzięki temu, mogę podzielić się przepisem, który poznałem w domu Albina  rybaka z Pałangi.

składniki


1,5-2 kg filetu z łososia ze skórą ( tym razem nie bałtyckiego lecz norweskiego)
300 g grubej morskiej soli ( im grubsza tym lepiej)
duży pęk koperku




sposób przygotowania

Dzień temu pozwoliłem sobie poświęcić kilka zdań omawiających filetowanie ryb ( tekst znajdziesz tu ), nie będę więc ponownie zanudzał was opisem przygotowania fileta.


Na dno sporego naczynia ( takiego aby zmieścił się rozłożony filet)  wysypujemy dość grubą warstwę soli ( około 200 gram), układamy  na niej fileta łososia, skórą do dołu.
Rybę przesypujemy resztą soli i odstawiamy w chłodne miejsce na 24 godziny.
Ważne jest by sól, której użyjemy była naprawdę gruba ( ja niestety nie mogłem takiej kupić i użyłem tylko dość grubej).

Powodem dla którego musimy użyć grubej soli jest fakt że filet po posoleniu "puści" wodę i jeżeli sól będzie drobna to mięso będzie leżało w wodzie ( a tego nie chcemy)
Na drugi dzień wyjmujemy rybę z lodówki, strząsamy z niej wszystkie kawałki soli i układamy filet na desce do krojenia (drugą przyczyna użycia grubej soli, jest fakt, że mięso ryby wchłonęłoby miałką sól i całość zrobiłaby się zbyt sucha i słona).


Drobno siekamy pęk koperku i grubo pokrywamy nim wierzch fileta.
Ostrym nożem kroimy łososia na skośne plastry i układamy je na półmisku.
Podajemy z cząstkami cytryn, posypując odrobiną grubo zmielonego pieprzu .

omlet z zielonym

                                         omlet ze szpinakiem

Szybki posiłek, wcale nie musi oznaczać byle jaki.
Dziś pragnę przedstawić propozycję śniadania, którego przygotowanie trawa  moment, a które zaspokoi nasz apetyt, na długie godziny,dodając nam energii, tak niezbędnej o poranku.

składniki na jedną porcję


2 jajka
30 ml mleka
50 g szpinaku( u mnie mrożonego)
2 łyżki masła
sól, pieprz 


sposób przygotowania


Na rozgrzaną patelnię kładziemy masło. 
Jajka wbijamy do miski, dodajemy mleko, rozdrobniony szpinak, sól, oraz pieprz,  mieszamy widelcem lub trzepaczką i wlewamy na patelnię. 
Jajka smażymy aż całkowicie się zetną ( pod koniec smażenia możemy przykryć patelnię pokrywką), a następnie zdejmujemy z patelni i przekładamy na talerz.
Jeszcze tylko omlet składamy na pół i podajemy.









pora na zupę fasolową

                             zupa fasolowa

Dni stały się krótsze a północny  wiatr przyniósł  ze sobą,  mroźny powiew Arktyki.
Nic więc dziwnego, że mamy apetyt na dania bardziej treściwe , rzec by można solidniejsze, ze swej natury, bardziej pasujące do takiej aury.
Niewątpliwie w taką właśnie pogodę, powinna zagościć w naszym jadłospisie, zupa fasola. 
Która nie tylko uwiedzie nas swym smakiem, lecz będąc źródłem cennego białka,  dostarczy naszemu organizmowi energii  i pomoże przezwyciężyć jesienne chłody.


składniki dla sześciu osób

wywar

1 udo z kurczaka
2 łyżki oleju

3 liście laurowe
6 ziaren ziela angielskiego
1 cebula
2 łodygi selera naciowego ( lub kawałek korzenia)
1 marchew 
1 pietruszka (korzeń)
szczypta lubczyku
sól,pieprz

zupa
1 szklanka fasoli
1 marchew
1 łyżka masła
1 spory  ziemniak
kawałek korzenia selera 
1 cebula
2 l wywaru z mięsem kurczaka
szczypta otartego majeranku                   
100 ml słodkiej śmietany
domowe maggi
sól, pieprz
natka pietruszki lub koperku


sposób przygotowania


Na trzy godziny przed gotowaniem, szklankę fasoli wrzucamy  do  niewielkiego garnka, zalewamy dwiema szklankami wody  i pozwalamy by się moczyła.

Kurczaka dzielimy na dwa kawałki, selera naciowego dokładnie myjemy i kroimy w drobniejsze części.
Do  garnka wlewamy olej rozgrzewamy go, a następnie szklimy na nim pokrojoną w ćwiartki cebulę.
Do cebuli dodajemy  selera, oraz mięso kurczaka, przesmażamy całość przez 4-5 minut i zalewamy dwoma litrami wody.

Mięso z warzywami zagotowujemy dokładając liść laurowy, ziarna ziela angielskiego, lubczyk i obraną marchew.
Całość doprawiamy solą, oraz pieprzem i gotujemy na małym ogniu przez godzinę. 

W tym samym czasie z garnka z fasolą zlewamy wodę, zalewamy ziarna fasoli świeżą wodą, wstawiamy garnek  na płytę, lekko solimy zawartość i gotujemy na niewielkim ogniu, przez godzinę.

Ugotowany wywar odlewamy do innego naczynia ( najlepiej przez sito), dokładając do niego  mięso z kurczaka (warzywa  i kości odrzucamy).


Teraz w garnku rozgrzewamy masło, dodajemy do niego drobno posiekana cebulę i lekko ją szklimy.
Do zeszklonej cebuli, dodajemy selera i marchew, które wcześniej kroimy w kostkę, całość przesmażamy przez 2-3 minuty a następnie  zalewamy drobiowym bulionem.






Zagotowujemy dodając obranego i pokrojonego na kawałki ziemniaka, oraz ugotowaną fasolę (wcześniej odlewamy z niej wodę).

Zupę gotujemy przez dziesięć minut, po czym dodajemy do niej słodką śmietanę, majeranek, sól, pieprz oraz maggi.

Gotujemy jeszcze przez minutę a następnie rozlewamy na talerze, dodając do każdej porcji, drobno posiekaną pietruszkę.

sobota, 10 października 2015

bułki razowe pszenno żytnie, na zakwasie

                              bułki razowe na zakwasie


Niewiele rzeczy jest lepszych, od śniadania w dniu wolnym od pracy. 
A jeżeli za oknem przywita nas słoneczny poranek, zaś na śniadanie podamy świeże i pachnące, własnoręcznie zrobione razowe bułeczki, to  niewiele więcej potrzeba do pełni szczęścia.


sposób wypieku sześciu sporych bułek

zaczyn
1 szklanka mąki żytniej razowej
4 łyżki zakwasu 
1 szklanka letniej wody






do wypieku bułek
1 szklanka mąki pszennej razowej
2 szklanki mąki pszennej
0,5 łyżeczki soli
woda







sposób wykonania

Do miski  wsypujemy szklankę mąki żytniej razowej, wlewamy szklankę wody oraz dodajemy cztery łyżki  aktywnego zakwasu, całość mieszamy drewnianą łyżką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia  na dwanaście, czternaście godzin.


Do wyrośniętego zaczynu ( wcześniej odbieramy z zaczynu cztery łyżki ciasta i chowamy w chłodne miejsce,będzie to zakwas na kolejny wypiek) dodajemy mąkę pszenną razową, oraz mąkę pszenną zwykłą i sól. 


Całość mieszamy, dodając  letnią wodę, tak by powstało dość elastyczne ciasto, które  możemy wyrabiać w rękach ( ciasto nie może być "za twarde"). 
Ilość wody zależy od mąki i nie sposób podać dokładnych proporcji. Zasadą której należy się trzymać jest uzyskanie konsystencji zwartego, elastycznego  ciasta.
Tak wyrobione ciasto,  formujemy na dwu centymetrowej grubości placek.
Następnie zakładając kawałki ciasta na siebie, formujemy z niego podłużny wałek.
ciasto układamy na wysypanej mąką blasze, zostawiając go na godzinę, w ciepłym miejscu.
Po godzinie, kładziemy ciasto na stolnicy, nożem dzielimy je na sześć równych części i każdy podzielony kawałek ciasta ponownie zagniatamy, zakładając kawałki ciasta na siebie ( robimy tak dwa, lub trzy razy)

Teraz bułki możemy ułożyć na blasze, wyłożonej pergaminem i odstawić  w  ciepłe miejsce, na  trzy godziny do wyrośnięcia (bułki powinny podwoić swoją objętość).


Kiedy bułki wyrosną, nagrzewamy piekarnik do 220 stopni, wierzch ciasta zwilżamy wodą, nożem robimy na nich nacięcie i wkładamy je do piekarnika ( możemy wierzch bułki posypać ulubionymi nasionami).


W piekarniku nagrzanym do 220 stopni pieczemy pieczywo przez 20 minut.
Upieczone bułki wyjmujemy z piekarnika, zostawiając jeszcze na co najmniej godzinę, do wystygnięcia.



piątek, 9 października 2015

słów parę o rybach ich filetowaniu i nie tylko

                                      filetowanie ryb i nie tylko


... jest coś w czym Polacy nas bardzo przewyższają : co się tyczy ryb, znają się na nich cudownie (...), przyrządzają je tak znakomicie i dodają im jakiegoś smaku tak wybornego że (...) przewyższają tym wszystkie narody, a nie jest to jedynie moje zdanie, mój gust, lecz sądzą tak Francuzi i inni cudzoziemcy....
Przytoczone powyżej słowa padły  w XVII wieku z ust Francuza inżyniera w wojskach  Rzeczpospolitej niejakiego Beauplana ( tegoż samego, który tak niecnie sprokurował opisem, nasz inny przysmak- tatara), który jak to Francuz, nie miał o naszej kuchni zbyt pochlebnego zdania, lecz nawet on musiał uznać, wyjątkowość naszej kuchni w rybiej materii.

Od najdawniejszych czasów Kuchnia Polska słynęła, ze sposobów przyrządzania ryb wszelakich, zdobywając należne jej uznanie w szerokim świecie.

A dziś co nam zostało z ogromnej spuścizny po naszych antenatach.

Ledwie parę razy do roku, prawie z musu, ryba zagości na naszych stołach i to jaka ryba filet z pangi,  czy miruny.
Dobrze że nasi przodkowie tego nie widzą.

Czas by to zmienić. 

A że zmiany należy przeprowadzić od podstaw, tak też i zaczniemy od zakupu i filetowania ryb.

Każdy wie że ryba im świeższa tym lepsza, kilku Szwedów i Islandczyków ma inne zdanie ale nie zagłębiajmy się w te tematy.

I tu można powiedzieć,  wiedza większości, w ocenie świeżości rybiego tematu się kończy.

Jedyna umiejętność oceny  polega na zadaniu pytania sprzedawcy, a ci często pękając w duchu ze śmiechu, sprzedają nam ryby z których można zrobić jedynie.......   nic nie można już zrobić.

Zatem
Ryba świeża ma połyskliwą skórę, bez przebarwień i matowego śluzu. Jej mięso jest przyjemnie pachnące i sprężyste ( po naciśnięciu palcem nie zostaje ślad), łuski po odchyleniu, wracają na swoje miejsce.
Oko świeżej ryby jest " bystre", nie zamglone i w końcu najważniejsze, skrzela ryby muszą być krwisto czerwone i bez nalotu.






Oczywiście jest jeszcze kilka innych metod rozpoznawania świeżości ryb ( np po wargach ), ale te podane powyżej są najprostsze i nawet osoby z niewielkim doświadczeniem, nie powinny mieć kłopotu z oceną świeżości ryby.






Wiemy już jak dokonać wyboru właściwej sztuki, przy zakupie, i co dalej.
Otóż powinniśmy taką rybę wyfiletować.
Do filetowania potrzebne nam będą  dwa noże, jeden o krótkim "sztywnym" ostrzu, do cięcia skóry, odcinania kręgosłupa i płetw, oraz drugi cienki i "elastyczny" do oddzielania mięsa od ości.

Filetowanie

Sprawioną ( wypatroszoną ) rybę dokładnie myjemy i oczyszczamy z łusek
 ( jeżeli chcemy później użyć fileta ze skórą, jeśli zależy nam aby  mieć filety bez skóry, pomijamy skrobanie łusek).

Oczyszczoną rybę kładziemy na desce i krótkim nożem nacinamy jej grzbiet, tuż przy kręgosłupie, oraz za łbem.
Zmieniamy nóż i delikatnymi ruchami ( ciągnąc ostrzem noża po ościach), oddzielamy mięso ryby od kręgosłupa, zaczynając od łba i przesuwając nóż w stronę ogona.
Odkładamy odciętą połówkę, przekładamy rybę na drugą stronę i ponownie  oddzielamy nożem mięso od ości z drugiej części.

Teraz kładziemy nasze filety, na desce, skórą do dołu i odcinamy z nich płetwy, oraz usuwamy resztę ości ( najlepiej dłoń przesunąć po rybie, by wyczuć czy usunęliśmy wszystkie ości).

 Pozostaje nam tylko odciąć skórę.
W tym celu znów kładziemy filet na desce, skórą do dołu i giętkim nożem, zaczynając od ogona, posuwistym ruchem odkrajamy skórę, ciągnąc nożem po samej skórze.

Tak wykonane filety oprószamy przyprawami i wykorzystujemy  w ulubimy sposób.

Dodatkową korzyścią z filetowania jest fakt, że z łba, płetw i kręgosłupa, możemy zrobić wywar, który stanowić będzie bazę dla zupy czy pysznej galarety.








soczysty pieczony schab

                                      schab pieczony


Dziś pragnę zaproponować przepis , który z pewnością przypadnie do gustu, wszystkim miłośnikom domowych pieczeni.
Aromatyczny schab, wpierw zrumieniony na maśle a później upieczony, zapewne spotka się z serdecznym przyjęciem, wśród  domowników, jak i również  zaproszonych gości.

składniki


1,5 kg schabu
50 g masła

marynata
4 łyżki oleju
2 łyżki octu balsamicznego
2 łyżki domowego maggi, przepis na przyprawą znajduje się na tej stronie
sól,  pieprz

Sposób przygotowania

Wszystkie składniki marynaty wkładamy do sporej miski i dokładnie mieszamy.

Schab myjemy, wkładamy do miski  i dokładnie z każdej strony nacieramy marynatą. Miskę szczelnie przykrywamy i odstawiamy w chłodne miejsce na minimum 12 godzin ( najlepiej pozostawić mięso w lodówce na 24 godziny). 

Następnego dnia schab wyjmujemy z lodówki i osuszamy z  marynaty papierowym ręcznikiem.

Teraz na patelni rozgrzewamy masło i obsmażamy schab z każdej strony, na złoto brązowy kolor. 
Zabezpieczy to całość, przed wypłynięciem soków z mięsa  w czasie pieczenia.
Następnie schab układamy do wysmarowanej tłuszczem brytfanki ( z przykrywką) i wstawiamy do piekarnika, nagrzanego do 220 stopni.
W tej temperaturze pieczemy mięso, bez przykrycia, przez pierwsze 20 minut.
Następnie zmniejszamy temperaturę do 170 stopni, przykrywamy schab i pieczemy przez kolejne 60 minut.
Wyłączamy piekarnik, zostawiając w nim pieczeń na 30-40 minut.
Jest to bardzo ważny etap, niestety często pomijany podczas pieczenia.
Umożliwia on pieczeni, wchłonięcie z powrotem soków, które z niej wypłynęły w trakcie pieczenia.
Teraz możemy wyjąć pieczeń z piekarnika i podać ją na gorąco, podlewając porcje sosem z pieczenia, lub na zimno

zaparzany razowiec z kminkiem i miodem

                                chleb zaparzany z kminkiem

Dziś chcę przedstawić wypiek chleba zaparzanego.
Właśnie dzięki użyciu tak zwanej "zaparki" jesteśmy w stanie w znaczący sposób poprawić zwartość i elastyczność wypiekanego bochenka.
Dodatkowo chleb z dodatkiem zaparzanej mąki o wiele dłużej utrzymuje świeżość.

sposób wypieku jednego  bochenka

zaczyn
1 szklanki mąki żytniej razowej
4 łyżki zakwasu 
1 szklanki letniej wody






zaparka
1 szklanka mąki żytniej razowej
1 szklanka wrzącej wody
1 łyżeczka kminku









wypiek
1 szklanka mąki żytniej razowej
2 szklanki mąki pszennej razowej
2 łyżki miodu
0,5 łyżeczki soli







sposób wykonania

Do miski  wsypujemy szklankę mąki żytniej razowej, wlewamy szklankę wody oraz dodajemy cztery łyżki  aktywnego zakwasu, całość mieszamy drewnianą łyżką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia  na dwanaście, czternaście godzin.
W drugim naczyniu  szklankę mąki żytniej razowej, mieszamy z łyżeczką kminku, całość zalewamy szklaną wrzącej wody, mieszany, przykrywamy nakrywką i stawiamy w te samo miejsce w którym odstawiliśmy zaczyn.


Do wyrośniętego zaczynu ( wcześniej odbieramy z zaczynu cztery łyżki ciasta i chowamy w chłodne miejsce,będzie to zakwas na kolejny chleb) dodajemy zaparkę, oraz mąkę żytnią razową, mąkę pszenną razową, miód i sól. 


Całość mieszamy, dodając ( jeżeli będzie taka potrzeba) letnią wodę tak by powstało dość elastyczne ciasto, które  możemy wyrabiać w rękach ( ciasto nie może być "za twarde"). 
Ilość wody zależy od mąki i nie sposób podać dokładnych proporcji. Zasadą której należy się trzymać jest uzyskanie konsystencji zwartego, elastycznego  ciasta.
Tak wyrobione ciasto,  formujemy na dwu centymetrowej grubości placek.
Następnie zakładając kawałki ciasta na siebie, formujemy z niego podłużny bochenek.
Chleb układamy na wysypanej mąką blasze, zostawiając go na godzinę, w ciepłym miejscu.
Po godzinie ponownie zagniatamy bochenek ( kawałki ciasta zakładamy na siebie dwu, trzykrotnie)

Teraz bochenek możemy włożyć do foremki, wyłożonej pergaminem, wyrównujemy górę bochenka dłonią zwilżoną wodą i odstawiamy  w  ciepłe miejsce, na dwie, trzy godziny do wyrośnięcia (chleb powinien podwoić swoją objętość).


Kiedy ciasto wyrośnie nagrzewamy piekarnik do 240 stopni i wkładamy chleb do piekarnika.


W piekarniku nagrzanym do 240 stopni pieczemy bochenek przez 15 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy przez dalsze 30-35 minut.



Upieczony chleb zostawiamy do wystygnięcia, na kilka godzin, ponieważ ciepły bochenek podczas krojenia będzie się kruszył a nóż podczas krojenia, będzie "klei" się do chleba.

czwartek, 8 października 2015

polędwiczka wieprzowa nadziewana wędzonymi śliwkami

                                 polędwiczka ze śliwkami

Delikatne, kruche mięso z polędwiczki połączone z aromatycznymi suszonymi  i obwędzanymi śliwkami.
To przecież łatwe i proste danie, które prezentuje się, iście po królewsku.


składniki na trzy osoby
450 g polędwiczki wieprzowej
80 g suszonych śliwek ( najlepiej podwędzanych)
15 g masła
100 ml słodkiej śmietany 30%

marynata
1 łyżki oleju
1 łyżka octu balsamicznego
1 łyżka domowego maggi, przepis na przyprawą znajduje się na tej stronie
sól,  pieprz

sposób przygotowania

Wszystkie składniki marynaty wkładamy do  miski i dokładnie mieszamy.

Polędwiczkę myjemy, dzielimy ją na trzy części i wkładamy pocięte kawałki do miski  nacierając je marynatą.
Miskę  przykrywamy i odstawiamy w chłodne miejsce na 3-4 godziny.
Suszone śliwki wkładamy do miski i zalewamy wrzątkiem. 
Po  minucie, na sicie, odlewamy wodę ze śliwek.

Polędwiczki wyjmujemy z lodówki, układamy kawałki mięsa na desce i na jednym z końców robimy nożem nacięcie, wzdłuż całej długości mięsa, wykrajając w mięsie wewnętrzną kieszeń ( uważamy przy tym, aby nie rozciąć polędwiczki i nie przeciąć na wylot).
W tak powstałe kieszenie wkładamy dwie trzecie naszych namoczonych śliwek, starając się równomiernie rozłożyć je w mięsnej kieszeni.
Teraz wykałaczką lub nicią "zaszywamy" kieszeń ( jeżeli zrobiliśmy nożem, naprawę wąski otwór, to możemy nie spinać mięsa).

Na patelni (z przykrywką) rozgrzewamy masło i układamy mięso, obsmażając je z każdej strony, na złoto brązowy kolor. 
Kiedy obsmażymy polędwiczki, na patelnię wlewamy słodką śmietanę, całość zagotowujemy, nakrywamy przykrywką i dusimy na niewielkim ogniu, przez 12-15 minut.

Następnie odkrywamy patelnię, dokładamy pozostałe śliwki, doprawiamy solą oraz pieprzem, zwiększamy ogień i gotujemy jeszcze 3-4 minuty, pozwalając by nasz sos się zagęścił.

Gotowe polędwiczki rozkładamy na talerze, polewając śmietanowym sosem i podając z ulubionymi dodatkami.


sposób wyrobu domowego toffi

                                                                    toffi

Mleczny smak tych słodyczy w nierozerwalny sposób kojarzy mi się z dzieciństwem, kiedy w wyniku " przejściowych trudności" w sklepach w sposób trwały z pólek zniknęły wszystkie produkty.

Czas ten pokazał, jak zaradne potrafią być gospodynie naszych domów ( w moim przypadku była to mama i babcia), które w okresie chronicznego braku podstawowych artykułów spożywczych w kuchni wyczarowywały prawdziwe rarytasy.

Dziś pomimo, że sklepowe półki, uginają się od przeróżnych produktów, warto czasami przypomnieć sobie smak, najprostszych domowych słodyczy.

Tak też jest w przypadku prezentowanego dziś przepisu.
Jest to jedna z wielu wersji słodkości, jakie wykonywane były samodzielnie w domach.
Toffi można było zrobić o ile tylko, udało się zdobyć śmietanę dobrej jakości.
 Jeżeli brakło śmietany, to do wyrobu podobnych wyrobów,  używano mleka i wychodziły pyszne, ciągnące się krówki, ale to już temat na oddzielną historię.
Tak więc dziś zajmijmy się wyrobem pysznych, delikatnie kruchych cukierków o wspaniałym, śmietankowym smaku.

składniki



250 ml słodkiej śmietany 30%
100 g masła
2 łyżki cukru waniliowego
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki cukru brązowego


W przepisie pragnąc odtworzyć, dawny smak słodyczy, użyłem części cukru brązowego, ponieważ dawniej słodkie toffi w moim domu, wyrabiano z nie oczyszczonego cukru (mój wuj otrzymywał taki cukier w ramach deputatu z zakładu pracy), który to dodawał całości dodatkowej nuty smaku.

sposób wykonania


Do rondla wkładamy masło, roztapiamy je, dodajemy cukier i śmietanę.

Gotujemy na niewielkim ogniu często mieszając, aż zredukujemy objętość ( trwa to zazwyczaj ponad godzinę) i całość zgęstnieje.



Kiedy na łyżce, podczas mieszania,  będzie zostawać warstwa masy
a kolor zmieni się na złocisto brązowy, rondel zdejmujemy z ognia i masę przelewamy do foremki, wyłożonej aluminiową folią ( lub pergaminem).

Nie do końca wystudzone toffi ( jeżeli masa całkowicie wystygnie, cukierki będą się kruszyć), kroimy w kwadraty nożem ( wpierw zwilżonym ciepłą wodą).
Studzimy, zdejmujemy z folii i podajemy.












ocet jabłkowy

                         jabłkowy ocet

Ocet nie kojarzy nam się w kuchni, jako szczególnie zdrowy dodatek.
Oczywiście wszyscy używamy go, przy marynowaniu warzyw, czy tez dodajemy jako składnik mięsnych zapraw,  w końcu podajemy jako dodatek do galaret.
Dziś jednak chciałbym uwagę naszą, zwrócić na inny rodzaj octu, łagodniejszy w smaku, którego skład niektórzy stawiają na równi z uznanymi lekarstwami.
Nie będę tutaj pisał o zdrowotnych walorach jabłkowego octu ( a są one ogromne), zostawiając ten temat uznanym autorytetom, których publikacje, na ten temat, można bez trudu odszukać.
Ja chciałbym się skupić, na walorach kulinarnych jabłkowego octu.
Pierwszą myślą, jaka mi się nasuwa, kiedy mowa o occie z jabłek jest zdanie: "cudze chwalicie, swego nie znacie".
Wielu z nas zachwala zalety octu balsamicznego ( i ja sam przyznaje, nie jestem bez winy), nie patrząc ze podobne właściwości ( a niekiedy nawet przewyższające, swego południowego kuzyna) ma produkt z naszego, własnego podwórka.
Dodatkową zaletą naszego rodzimego octu, niech będzie fakt, że możemy go bez najmniejszego trudu przygotować samodzielnie.

składniki


1 l wody
0,5 kg skórek jabłek
0,5 kg kwaśnych twardych jabłek
2 łyżki cukru brązowego
2 łyżki miodu




sposób wykonania

Umyte jabłka, najlepiej użyć do wyrobu octu którejś rodzimej, starej odmiany   ( mówiąc kolokwialnie powinny być to psiary), kroimy w ćwiartki, usuwamy z nich gniazda nasienne i wrzucamy je do dużego słoja ( może to być również kamionkowe naczynie, albo garnek wykonany ze stali nierdzewnej).
Do słoja wkładamy również skórki z jabłek, dodajemy dwie łyżki cukru, zalewamy przegotowaną i ostudzoną wodą, mieszamy, nakrywamy płótnem i zostawiamy na cztery tygodnie.
Co dwa dni mieszamy i sprawdzamy, czy proces fermentacji przebiega prawidłowo ( nie może się pojawić pleśń).
W drugim tygodniu, do jabłek dodajemy dwie łyżki miodu.
Po ustaniu fermentacji, z reguły trwa to do czterech tygodni, ocet przelewamy, przez płótno, do butelek.
Butelki szczelnie zamykamy i odstawiamy w ciemne miejsce.
Tak przygotowany ocet, zachowuje swoja trwałość co najmniej rok.

środa, 7 października 2015

miętowa nalewka

                                miętowa nalewka

Choć sama, nie jest w stanie, urzec nas swym smakiem tak bardzo,  jak to potrafi zrobić nalewka wiśniowa, czy też pigwówka.
To jednak jest niezrównanym aromatycznym dodatkiem, dzięki któremu w naszej kuchni, lub w naszym barku, możemy wyczarować prawdziwe cuda.
Czym bowiem możemy zastąpić w zimowy dzień, brak świeżej mięty, tak potrzebnej chociażby przy robieniu mojito, jak nie sporządzoną,  jakby specjalnie na tę okazję, butelczyną miętówki.

składniki



Kilkanaście łodyg mięty ( wagowo ok 700-1000 g)
2 l wody
0,7 kg cukru brązowego

ponadto
spirytus w objętości równej ilości otrzymanego syropu 






sposób wykonania

Kilkanaście łodyg mięty wkładamy do garnka, zalewamy letnią wodą i zagotowujemy.
Kiedy woda zawrze, zmniejszmy moc palnika i na bardzo małym ogniu gotujemy dalsze pięć minut.
Wyłączamy palnik i zostawiamy nasz wywar w garnku, na sześć godzin.
Następnie z garnka wybieramy łodygi mięty ( na razie robimy to niezbyt dokładnie) i do garnka wsypujemy  brązowy cukier a następnie  całość ponownie zagotowujemy.
Gotujemy przez minutę, wyłączamy palnik i znów zostawiamy do wystygnięcia (najlepiej na całą noc).
Następnego dnia przelewamy napar ( odcedzając wygotowane kawałki mięty przez gęste płótno ) do naczynia, w którym możemy zmierzyć ilość syropu ( najlepiej wybrać spory garnek z podziałką).

Mieszamy syrop z mięty ze spirytusem w proporcji 1:1, przelewamy do butelek i odstawiamy w ciemne, chłodne miejsce.
Po dwóch tygodniach możemy używać naszego trunku, jako dodatku do drinków, czy w inny ulubiony sposób.